Czasopismo

Świątynia Boża

Mój temat na dzisiejsze popołudnie, drodzy przyjaciele, zaczerpnę ze słów Apostoła: “Albowiem kościół Boży święty jest, którym wy jesteście” (1 Kor. 3:17). Mogłoby się wydawać, że jako chrześcijanie, badacze Pisma Świętego wywodzący się ze wszystkich wyznań, powinniśmy mieć w naszych przekonaniach coś, co skłaniałoby nas do sympatyzowania i zgadzania się z każdym wyznaniem znanym na świecie. Czy nasi prezbiteriańscy przyjaciele nie mówią o wyborze? My jeszcze bardziej. Czy nasi metodystyczni przyjaciele nie głoszą nauki o wolnej łasce? My bardziej niż oni. Czyż nasi baptystyczni przyjaciele nie rozumieją do pewnego stopnia nauki o chrzcie? My lepiej. Czy nasi znajomi z ugrupowań chrześcijańskich, a zwłaszcza kongregacjonaliści, nie podkreślają wielkiego znaczenia indywidualności w zarządzaniu kościołem? My także, a nawet bardziej. Nasi przyjaciele wolnomularze zrozumieli coś na temat świątyni i bycia świątynnymi rycerzami. My jeszcze bardziej. Czyż nasi przyjaciele rzymsko-katolicy oraz wyznawcy kościoła anglikańskiego nie głoszą powszechnego kościoła? My jeszcze bardziej. Innymi słowy wygląda to tak, jakby poselstwo Bożego Słowa zostało mniej lub bardziej rozdzielone. Każde z wyznań zachowało jakąś cząstkę prawdy, której towarzyszy spora ilość tego, co my uznalibyśmy za błąd. Jesteśmy jednak zadowoleni, że wyznają choć trochę prawdy. Gdyby nie było u nich choć cząstki prawdy, to przecież w ogóle nie mogłoby takie wyznanie zaistnieć. Tak to ktoś wziął krótką linkę prawdy, otoczył ją splotami swoich teorii i założył oddzielny kościół. Pan Bóg nigdy nie polecał zakładania kościoła baptystów, prezbiterian, metodystów itp. Pan zamierzał założyć jeden Kościół, chciał także, by ten jeden Kościół cieszył się nie tylko małymi skrawkami prawdy, ale posiał całą Prawdę.

Nie szukamy błędów wśród naszych bliźnich i przyjaciół – bynajmniej, gdyż pamiętamy, że sami jeszcze bardzo niedawno wyznawaliśmy podobne poglądy. Jednak bez upatrywania czyjejkolwiek winy, radujemy się, że udało nam się zauważyć rozsądniejszą i bardziej harmonijną drogę. Następnie, porzucając wszystkie kościelne wyznania wiary i inne ogrodzenia, które tak długo dzieliły lud Boży, zeszliśmy się razem na płaszczyźnie Biblii – wszystkiego, co jest w Biblii i tylko tego, co znajduje się w Biblii. Czyż nie czyni nas to szczęśliwymi? Czyż to właśnie nie przynosi nam jako międzynarodowym badaczom Pisma Świętego tak wiele błogosławieństw w rozważaniu Słowa Bożego? Tak właśnie jest. Dlatego mam właśnie tutaj szczególną przyjemność zwrócić się do delegatów z miast znad Zatoki, a także z około trzydziestu pięciu innych stanów reprezentowanych przez poszczególne delegacje.

Jest mi też bardzo miło powiedzieć przy tej okazji kilka słów o pewnych sprawach, co do których zgadzamy się z naszymi przyjaciółmi wolnomularzami, jako że przemawiamy w budynku poświęconym wolnomularstwu, a my również jesteśmy mularzami. Jestem wolnomularzem. Jestem uznanym wolnomularzem, jeśli wolno mi tę sprawę przedstawić w całej rozciągłości, gdyż to jest to, co chcieliby nam również powiedzieć nasi bracia wolnomularze – że są oni uznanymi wolnomularzami. Taki jest ich sposób wyrażania się. Tak więc i ja jestem uznanym wolnomularzem. Wydaje mi się nawet, że wszyscy nimi jesteśmy. Ale nie w taki sposób, jak praktykują to nasi bracia wolnomularze. Nie sprzeczamy się z nimi. Nie zamierzam mówić niczego przeciwko wolnomularstwu. W rzeczywistości niektórzy z moich serdecznych przyjaciół są wolnomularzami i muszę przyznać, że wyznają oni niektóre bardzo cenne prawdy. Rozmawiałem z nimi pewnego razu i powiedzieli mi: Skąd wiesz o tych wszystkich sprawach? Wydaje nam się – powiedzieli – że nikt nie mógłby się niczego takiego dowiedzieć, gdyby nie miał dostępu do naszej najwyższej logiki.

Powiedziałem, że odbyłem konferencję z Wielkim Mistrzem Budowniczym, Panem, i otrzymałem tajemne informacje przez ducha świętego, a także wskazówki w odniesieniu do tego, co mówi Biblia i że zawiera ona całą prawdę. Wierzę, że na każdy temat. Gdy rozmawiamy z naszymi przyjaciółmi wolnomularzami o świątyni oraz jej znaczeniu, a także o tym, co to znaczy być dobrym wolnomularzem lub też o Wielkiej Piramidzie, której oni właśnie używają jako swojego symbolu, a także o znaczeniu piramidy, nasi przyjaciele wolnomularze są zdumieni. Pewien człowiek, który przez długi czas był wolnomularzem, zakupił ostatnio wielką ilość książek, które omawiają znaczenie Wielkiej Piramidy, i rozesłał je, jak mi się wydaje, do tysięcy wolnomularzy. Zapłacił on za nie, a także rozesłał je na własny koszt. Chciał on, by wolnomularze dowiedzieli się czegoś o Wielkiej Piramidzie. Wiedział on, że będą tym tematem bardzo zainteresowani. Ale dzisiejszego popołudnia nie zamierzamy omawiać Wielkiej Piramidy. Zamierzamy rozważać zagadnienie uznanego wolnomularstwa – wolnomularstwa biblijnego, moi drodzy przyjaciele.

Apostoł Paweł oraz apostoł Piotr z uznawanym przez nas autorytetem stwierdzają, że jesteśmy Świątynią Bożą, a także że Świątynia Boża jest święta. Co Pan miał przez to na myśli? Stwierdza On, że Bóg, który przeklął cały świat jako grzeszny, oświadczając, że nie będzie miał społeczności z grzesznikami, zapewnił sposób, dzięki któremu owi grzesznicy mogą powrócić do zgodności z Nim. A mogą oni powrócić jedynie za sprawą tego właśnie porządku, który on urządził w odniesieniu do Jego wielkiej Świątyni. Tak? – powiecie, a gdzież to jest ta świątynia, przez którą świat mógłby powrócić do Boga?

Odpowiadam, że Świątynia, którą Bóg zaplanował, nie została jeszcze wybudowana.

Musi to być wielka świątynia, bracie Russell. Tyle upłynęło wieków i jeszcze nie została wybudowana?

Tak właśnie jest. Wielki Mistrz, Budowniczy naszego wysokiego zakonu uznanego wolnomularstwa, Pan Jezus Chrystus, położył pod nią cały fundament. Tak jak mówi Biblia: “Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus [1 Kor. 3:11 BT].

A co działo się od czasów Jezusa?

Św. Piotr powiada, że Bóg wybiera żywe kamienie, aby stały się częścią tej wielkiej Świątyni, którą On zamierza wznieść.

Kto jest tymi żywymi kamieniami i co to oznacza?

Możesz być jednym z owych żywych kamieni. I ja mogę nim być. Św. Paweł, św. Piotr, św. Jan, św. Jakub i wszyscy święci Boży ludzie od tamtych dni zostali zaproszeni, aby przyszli i stali się żywymi kamieniami owej wielkiej Świątyni, którą Bóg wznosi.

A świątynia ta została zobrazowana za czasów Salomona. Świątynia, którą wzniósł Salomon, była symbolem, obrazem wielkiej Świątyni, którą wznosi Bóg. Budowa świątyni Salomona prowadzona była w szczególny sposób. Jedną z tych wyjątkowych cech było to, że wielkie kamienie były wydobywane spod bezpośredniego sąsiedztwa tego miejsca. Byłem kiedyś w tych kamieniołomach i widziałem to na własne oczy. Niektóre z tych kamieni jeszcze tam leżą. Zostały częściowo przygotowane i najwidoczniej zrezygnowano z ich użycia. Świątynia była zatem budowana z kamieni wydobywanych w pobliżu miejsca budowy.

Świątynia Salomona, jak pamiętacie, cechowała się też tym, czym cechuje się nasza obecna budowa. A mianowicie: każdy kamień, który jest policzony, dokładnie pasuje do miejsca, w którym ma się znaleźć. Następnie jest też dokładnie oznakowany z przeznaczeniem na to właśnie miejsce przy użyciu znaków, które są zrozumiałe dla budowniczych. Gdy zaś przychodzi do budowania, kamienie układane są jeden na drugim, a wszystko odbywa się cicho i w sposób uporządkowany. Nie towarzyszy temu żadne zamieszanie. Tak też dokładnie było w przypadku budowy pierwszego budynku znanego w historii, wzniesionego według zasad współczesnego murarstwa. Owa wielka świątynia Salomona została wybudowana i złożona, gdzie każdy kamień pasował na swoje miejsce. Nie było słychać dźwięku młota, nie potrzebowano dłuta ani żadnego innego narzędzia tego rodzaju. Nie był cząstką pozbawioną racji.

Co to oznacza? Wyobraża to was i mnie. Jesteśmy żywymi kamieniami, jak mówi Apostoł. A co z ociosywaniem, polerowaniem i znakowaniem w celu zaznaczenia naszych miejsc? Tu również można zauważyć przydatność tego porównania, drodzy braterstwo! Nie muszę chyba zanadto zagłębiać się w ten temat. Próby i trudności życia są takim ociosywaniem, jakiemu poddawane są wszystkie te kamienie, którymi zajmuje się Bóg. Kamieniołomem jest świat w ogólności. Jesteśmy wzięci ze świata, oddzieleni od niego, ale ociosywani jesteśmy jeszcze w kamieniołomie, jesteśmy przygotowywani do zajęcia właściwego dla nas stanowiska, a potem zabierani na odpowiednie miejsce. I jak długo się to już odbywa? Przez ponad 1800 lat kamienie są ociosywane i przygotowywane.

Bracie Russell, czy nie myślisz, że zaczęło się to jeszcze dawniej?

Nie, mój drogi bracie.

Czy wcześniej nie było żywych kamieni?

Nie. Jezus był kamieniem węgielnym. Żaden kamień nie był ociosywany, zanim On nie przyszedł. Nikt nie mógł być przedtem przyjęty. On dokonał tego wielkiego dzieła założenia owej wspaniałej reguły, do której i my należymy, reguły uznawanego wolnomularstwa. On jest Wielkim Mistrzem, a nam nie wolno uznawać żadnego innego. Możemy jedynie dostrzec niektórych asystentów w tym dziele, a także zarządców w tym lub innym oddziale kamieniołomu czy też budowli. Jest jednak tylko jeden Wielki Mistrz, który jest przełożonym nad całą tą sprawą. On jest naszym Panem, a wy wszyscy jesteście braćmi. Jeden jest Mistrz nasz i jest nim Chrystus.

Wiecie sami, jakie doświadczenia spotykały was w trakcie oddzielania was od świata. Pierwszą trudność stanowiło ustalenie waszego charakteru i dotarcie do miejsca, gdzie mieliście być oddzieleni od otoczenia obecnego czasu. Jeszcze trudniejsze pod niektórymi względami było ociosywanie waszego charakteru, uderzenie za uderzeniem, doświadczenie za doświadczeniem, abyście zostali dopasowani, ukształtowani i przygotowani do zajęcia miejsca w chwalebnej świątyni, która ma zostać wzniesiona.

Trwa zatem proces polerowania. Właściwie polerowanie jest ostatnią pracą, jak mi się wydaje. Wiecie, że najlepszy szlif otrzymujemy między sobą. Wy możecie mnie nieco wypolerować, a ja trochę poleruję was. Jak wyraża to Pismo Święte, Oblubienica przygotowuje się. Oznacza to proces polerowania. Tutaj też widzę lekcję dla nas jako naśladowców Pana. Choć najcięższe przeżycia, doświadczenia i próby przychodzą od świata, to ów ostateczny szlif dokonuje się w kontakcie z braćmi. Tak więc, jeśli uczymy się miłować braci, jeśli przymykamy oczy na rozmaite słabości i niedoskonałości, które z powodu ich wrodzonej niedoskonałości powinniśmy znosić (oni zaś powinni znosić nasze), jeśli będziemy dokładnie wyćwiczeni przez owe wzajemne tarcia, zostaniemy ostatecznie wypolerowani według szlifu, który, jak pamiętacie, Pan opisuje jako owoce ducha świętego, mówiąc, że owoce ducha muszą być objawione. Owocami tymi są: łagodność, uprzejmość, cierpliwość, wytrwałość, braterska łaska, miłość. Jeśli te rzeczy będą przy was obficie – jeśli oni was wypolerują – nie zostaniecie znalezieni próżnymi i niepożytecznymi w znajomości naszego Pana. A tak dane wam będzie obfite wejście do wiecznego Królestwa Pana i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa.

No dobrze, a co z tą świątynią, bracie Russell?

Świątynia jest, jak wierzymy, obecnie w procesie budowy.

A czy nie była budowana przez te wszystkie minione wieki?

Nie, jedynie położony został fundament. Tutaj zaś, jak myślimy, mamy do czynienia z rzeczywistym obrazem piramidy. Fundament został założony w niebie i jest nim kamień szczytowy, jak mówi Apostoł. Być może wydaje się to dziwne, ale musimy pamiętać, że wszystkie te porównania nie są cielesne – to są obrazy niebiańskie. Kamień szczytowy, Jezus, został najpierw tam położony, a wszystkie inne kamienie muszą zostać do Niego dopasowane. Tak to określa Apostoł, że i wy, i ja mamy się budować w Niego, w zgodności z jego prawami jako naszego Wielkiego Mistrza. Jak wiecie szczyt piramidy jest sam w sobie doskonałą piramid, a wszystkie kamienie, które znajdują się poniżej, muszą być ustawione według linii wyznaczanych przez kamień szczytowy. Zaś owym szczytowym kamieniem, jak oświadcza Pismo Święte, jest Jezus – kamień węgielny, kosztowny, fundament wszystkiego, a my jesteśmy budowani w górę, zamiast być budowani w dół. Czy dostrzegacie, jak to się ma odbyć? Apostoł mówi, że musimy być przemienieni, a grawitacja zostanie odwrócona – zostaniemy przemienieni w jednej chwili, w oka mgnieniu, ponieważ ciało i krew nie mogą odziedziczyć królestwa. Nigdy nie moglibyście mieć tego ciążenia w górę, jeśli nie zostalibyście przemienieni, jednak musi to być przemiana do duchowego istnienia, takiego jak ma nasz Pan. Zostaniecie wybudowani i udoskonaleni z Nim na niebiańskim poziomie, wysoko ponad aniołami, zwierzchnościami i mocami, wszelkim imieniem, które jest wzywane.

Kiedy świątynia ta zostanie ukończona? Według naszego zrozumienia wraz z zakończeniem obecnego wieku będzie wybudowana owa Świątynia. Dokładnie tak jak kiedyś przygotowane były wszystkie kamienie oraz materiały na świątynię Salomona, a następnie zaczęto ją wznosić, tak wedle naszego zrozumienia Wielki Mistrz Budowniczy, Wódz naszego zbawienia, przygotowuje owe żywe kamienie przez cały ten czas – zarządzając sprawami według ścisłych reguł i zarządzeń co do kształtu, wymiarów, jakości oraz wszystkiego innego – a sama budowa Świątyni nie zacznie się wcześniej, niż gdy będą gotowe wszystkie kamienie.

Czym będzie owa budowa?

Budowaniem będzie przemiana z ziemskiej do niebiańskiej natury poprzez zmartwychwstanie.

Ale, bracie Russell, czy wszystkie kamienie nie były już gotowe, gdy Salomon zaczął budować?

Odpowiem tak: Przypuszczam, że są one już praktycznie gotowe, nie wiem jednak, czy wszystkie kamienie otrzymały już ostateczny szlif, gdy rozpoczęły się prace przy budowie. Dlatego przyjmuję, że praca budowy Świątyni już się rozpoczęła. A Pismo Święte to potwierdza, gdyż jest napisane, że umarli w Chrystusie powstaną pierwsi – najpierw – a następnie po nich my, którzy żyjemy i zostaliśmy pozostawieni, by być porwani i znaleźć się razem z nimi i z Panem. Tak więc my, którzy żyjemy i jesteśmy zostawieni, a jeszcze nie porwani, ciągle znajdujemy się w miejscu polerowania i przygotowania. Pan ciągle wykonuje w nas swoje dobre dzieło, przygotowując nas do przemiany. Świątynia nie będzie skompletowana, zanim wszystkie żywe kamienie się tam nie znajdą. A wtedy co? Następną sprawą będzie to, co nasi przyjaciele wolnomularze tak często podkreślają, a co i dla nas jest bardzo ważne, a mianowicie – uwielbienie świątyni. To jest w wolnomularstwie bardzo ważna rzecz. Ukazują oni, jak mędrzec Salomon – wyobrażenie Jezusa – złożył ofiarę i jak Bóg ją przyjął, a Jego chwała zstąpiła do Świątyni. Tak też będzie i z naszą świątynią, Kościołem w chwale. Nie stanie się on świątynią Boga dopóty, dopóki Niebiański Ojciec osobiście jej nie uzna. Będzie to dziełem naszego Pana, Jezusa – budowanie tych żywych kamieni, ich kształtowanie, polerowanie, aby ostatecznie przenieść je do chwalebnego stanu poprzez przemianę zmartwychwstania. Gdy wszyscy będą przemienieni, a Świątynia wzniesiona, nie będzie już dodany żaden kamień, żadnego kamienia nie będzie brakować, wtedy świątynia będzie już tylko czekać na działanie Ojca. A na czym będzie ono polegało? Obrazowo zostało nam to ukazane. Chwała Pańska zstąpi do owej żywej Świątyni, której częścią, jako żywe kamienie za zasłoną, mamy nadzieję być – jako istoty duchowe.

Jest to wyobrażone, jak pamiętacie, na rozmaite sposoby. Jeden z nich znajdujemy w Psalmie 91 [45], gdzie Pan Jezus jest przedstawiony jako ten, który wprowadza Oblubienicę. Jest ona przyprowadzana przed oblicze Króla w misternie haftowanych szatach i w złocie. Oblubienica jest jednym obrazem, Świątynia – innym. Jednak w obrazie Oblubienicy możemy zauważyć, że Jezus najpierw musi dokonać tego, co cały czas się sprawuje, że jako wielki Orędownik Kościoła przedstawia nas On jako nieskazitelnych i nienagannych przed Ojcem w miłości. Potem Ojciec nas przyjmuje. On już przyjął owe żywe kamienie w takim znaczeniu, że otrzymały one ducha Pańskiego. Spłodzenie z ducha świętego, jak mówi nam Apostoł, jest zadatkiem naszego dziedzictwa, tego, które mamy odziedziczyć w chwalebnej pełni z Ojcowskiej łaski i miłości za zasłoną. To, czym cieszymy się obecnie, jest jedynie przedsmakiem, drobną próbką. Jeśli jednak sam przedsmak jest już tak dobry, jakaż będzie pełnia, kiedy staniemy się tacy jak On i zostaniemy napełnieni duchem Ojcowskim oraz boską mocą, aby potem już na zawsze stanowić Boże przedstawicielstwo, Bożą Świątynię, za pośrednictwem której objawi On samego siebie aniołom i ludziom?!

Jaka będzie funkcja tej świątyni, gdy zostanie skompletowana? Czemu ta świątynia ma służyć? Znaczenie tej świątyni zostało w pełni zilustrowane w Wieku Zakonu. Miała ona być domem modlitwy dla wszystkich narodów. Tym właśnie była świątynia w Jerozolimie. Pamiętacie, że miała ona różne dziedzińce. Najważniejsze było Miejsce Najświętsze, następnie Miejsce Święte, następnie dziedziniec dostępny dla Żydów, potem dziedziniec dla kobiet i wreszcie dziedziniec pogan. Były tam również rozmaite sekcje wyobrażające jako takie różne klasy. Podobnie będzie w Wieku Tysiąclecia, gdyż tam pokazany był obraz Wieku Tysiąclecia po tym, gdy świątynia zostanie uwielbiona. Bóg znajdzie się w Kościele, moc Boża będzie w nim działała, a wszystkie narody zaczną przybliżać się do Boga. Chcąc zaś przybliżyć się do Boga, będą musiały zbliżyć się do tej świątyni, ponieważ w niej będzie chwała Boża. I to będzie imię, którym ją nazwą – Sprawiedliwość PANA. Takie będzie imię Kościoła. Czy będziemy wtedy rzeczywiście sprawiedliwi? O tak, nikt się tam nie znajdzie oprócz tych, co osiągną absolutną sprawiedliwość.

Wszystkie narody, wyznawcy kultów i innych religii, Żydzi i poganie przyjdą do Ojca przez tę Świątynię. Kim będą kapłani, to inny obraz. Kapłanem w owej nowej Świątyni będzie po pierwsze Jezus, wspaniały Arcykapłan – Król i Kapłan zarazem, kapłan według porządku Melchisedekowego, zasiadający na tronie. Na razie nie zajął On miejsca na tronie. Jeszcze czeka. Gdzie czeka? Dlaczego, jak mówi Biblia – czeka On po prawicy Ojca? Co to znaczy znajdować się po prawicy? Jest to miejsce najwyższej łaski, tuż obok Ojca. Ojciec powiedział: Siądź po prawicy mojej, dokąd nie nadejdzie właściwy czas na podporządkowanie ci twoich wrogów. Ten czas jeszcze nie nadszedł, ale jest bardzo bliski. Ten okres oczekiwania jest czasem przygotowania żywych kamieni na Świątynię. Czas, który my musimy oczekiwać, także wyobraża przygotowanie Królewskiego Kapłaństwa. Nie jesteśmy jednak jeszcze Królewskim Kapłaństwem. Czyż jednak św. Piotr nie powiedział: “Wy jesteście królewskim kapłaństwem” [1 Piotra 2:9]? Tak, ale mówił proroczo. Macie być Królewskim Kapłaństwem. Ciągle jest możliwość, że nim nie będziecie. Tylko ci, którzy zostaną uznani za godnych, by zasiąść z Nim na Jego tronie, staną się Królewskim Kapłaństwem: “Błogosławiony i święty, który ma część w pierwszym [głównym] zmartwychwstaniu; albowiem nad tymi wtóra śmierć mocy nie ma” [Obj. 20:6]. Będą oni boskimi istotami. Będą kapłanami Boga i Mesjasza, będą królować z Nim przez tysiąc lat – tysiąc lat przyszłej chwały ziemi. Tak, tysiąc lat będzie trwało błogosławienie świata poprzez tę wspaniałą Świątynię przygotowywaną przez Boga. Tysiąc lat, w ciągu których owi Rycerze Świątynni będą rozsiewali błogosławieństwa wśród wszystkich rodzajów ziemi. Być może teraz nie odziewamy się w białe piórka, ale kiedyś wszyscy będziemy mieli białe szaty: “Przetoż chodzić będą ze mną w szatach białych, iż godni są” [Obj. 3:4].

Teraz jednak pojawia się pytanie: W jaki sposób możemy stać się członkami owego porządku? Czy chcielibyście zostać jednym z owych Rycerzy Świątyni na niebiańskim poziomie? Nie mówię nic przeciwko ziemskim Rycerzom Świątyni. Możecie zachować swój własny pogląd na ten temat. Jak wiecie, nigdy nie wskazuję na ten czy inny sposób odżywiania się czy ubioru. Doradzam jedynie, w jaki sposób możemy osiągnąć harmonię z Bogiem, zgodnie z Biblią, zaś każdy mężczyzna i każda kobieta musi posługiwać się własnym zrozumieniem woli Bożej. Jeśli uważacie, że wolą Bożą względem was byłoby, abyście przystąpili do Pozostałych Towarzyszy, a czuli, że nie jesteście w wystarczającym stopniu Pozostałymi Towarzyszami, by stać się naśladowcami Pana, to idźcie i dołączcie do Pozostałych Towarzyszy. Jeśli czulibyście, że chcielibyście przystąpić do uznanych wolnomularzy, a nie czulibyście się na tyle wolni i na tyle budowniczymi, by być godnymi miana naśladowców Chrystusa, to niech wam Bóg błogosławi. Postąpcie według własnego uznania. To wasza decyzja, nie moja. Teraz jednak mówię o tym wspaniałym porządku wolnomularskim, którego Wielkim Mistrzem jest sam Jezus. Do tego zakonu trzeba przystąpić w szczególny sposób. Są pewne warunki – niska brama, wąska droga, trudna ścieżka.

Choć nigdy nie byłem wolnomularzem, słyszałem że wolnomularze posługują się pewnymi obrazami, które dość dokładnie to ilustrują. Jest to jazda na koźle. A Biblia, jak wiecie, mówi o kozłach. Biblia mówi, że kozłem, którego musicie mniej lub bardziej ujeżdżać na każdy dzień, jest wasze ciało. Naszym przyjaciołom wolnomularzom udaje się to całkiem nieźle. Nie mam pojęcia, jak to robią. Jestem często zdumiony, że udało im się zrozumieć tak wiele tajemnic naszego najwyższego i uznanego porządku wolnomularskiego.

Od czasu, gdy wkroczyliście na drogę członkostwa w Królewskim Kapłaństwie, bycia żywymi kamieniami, członkami wolnomularskiego rzemiosła, a z punktu widzenia Pana, aby być ociosywanymi i aby pomagać w ociosywaniu innych, a także pomagać sobie we wzajemnych przygotowaniach do Królestwa, zajęcia miejsca w Królewskiej Świątyni – od tego momentu począwszy, stało się dla was koniecznym wkroczenie na wąską i trudną drogę. Jezus opisuje to, mówiąc: Jeśli kto chce być naśladowcą moim – to znaczy, jeśli ktoś chciałby być żywym kamieniem Świątyni, jeśli ktoś chciałby być członkiem owego Najwyższego i uznanego wolnomularstwa – to niechaj zaprze samego siebie, weźmie swój krzyż i mnie naśladuje.

Wolnomularze mają jeszcze jedną rzecz, jak mi powiedziano, która dobrze to obrazuje – każdy skrawek ubrania musi zostać zdjęty, zostać bez niczego: “Nie mam nic na świecie tym”. To stosuje się również do nas. Wysoki Porządek naszego wolnomularstwa nie pozwala ci zostawiać niczego, gdy do niego przystępujesz. Wyrzekasz się wszystkiego na rzecz Pana – wszystkiego, łącznie z samym sobą. To jest warunek. Jest to najbardziej restrykcyjne wymaganie wśród znanych tajemnych zgromadzeń na świecie.

Czy uważasz, że Kościół Pana jest tajemnym zgromadzeniem?

Tak, oczywiście, że jest on takowym. Jest to najwspanialsze tajemne zgromadzenie, jakie kiedykolwiek widział świat. Tajemnica Boża jeszcze się nie dokonała. Biblia mówi, że tajemnica Boża, którą trzymał On w sekrecie od założenia świata, nie dokona się aż do czasu brzmienia siódmej trąby [Obj. 10:7]. Biblia mówi nam, że tajemnicą tą jest Kościół – tajemnica jest przedstawiana w Kościele. Tak więc możemy chodzić po tym świecie, a świat nas nie będzie znał, podobnie jak i Jego nie poznał.

Czy świat rozpoznał Wielkiego Budowniczego, gdy tutaj był?

Nie.

Czy świat zabił owego Wielkiego Budowniczego?

Tak.

Również Wolnomularze uznają swego głównego Budowniczego za zabitego. To jest taki sam obraz. Wolnomularze przyjmują pierwszego Budowniczego, który został zabity, ponieważ znał tajemnicę. Taką mają teorię, że pierwszy wielki Budowniczy miał tajemne plany budowy świątyni i gdy został zabity, tajemnica tej budowy w pewnym stopniu została zagubiona. Niektóre szczegóły nie zostaną dokonane aż do zmartwychwstania. Tak więc wolnomularze jako społeczność przynajmniej teoretycznie przyznają, że oczekują na powrót owego pierwszego Mistrza Budowniczego, który stracił swe życie dawno temu za czasów Salomona z powodu tajemnicy świątyni. Tak też i wy, i ja jako pod-budowniczy, oczekujemy na powrót naszego Mistrza Budowniczego, który dał swe życie z tego właśnie powodu związanego z tajemnicą budowy Świątyni – Kościoła.

W taki sposób moglibyśmy znaleźć jeszcze inne analogie, ale ta mówiąca o całkowitym poświęceniu jest głównym zagadnieniem. Jedyny sposób, w jaki możemy wstąpić do Najwyższego Porządku Boskiego Wolnomularstwa, polega na całkowitym oddaniu się, na samorezygnacji i na “zajechaniu tego kozła na śmierć”. Kozioł wyobraża ludzką naturę. Jeśli z Nim cierpimy, będziemy też z Nim królować. Jeśli z nim umieramy, to jest to warunek, byśmy mogli też z Nim żyć.

Interesujące jest także dowiedzieć się nieco o stopniach naszego wolnomularstwa. Niektórzy wstępują jedynie do inicjatu i nigdy nie osiągają doskonałości. Pierwszy stopień to uznanie Jezusa za naszego Zbawiciela i wiara w Niego. To daje nam prawo do osiągnięcia wyższych stopni. Wtedy dopiero, gdy uzyskujemy dostęp do tajemnic Pana i poznajemy sekrety przynależące do Najwyższego Uznanego Porządku Wolnomularstwa, musimy przejść na wyższe stopnie, ponieważ ci, którzy znajdują się w owym pierwszym wtajemniczeniu, praktycznie wiedzą jeszcze bardzo niewiele. Apostoł pisze nam, że cielesny człowiek, świat, nie zna tych rzeczy, które pochodzą z ducha Bożego. Nie może ich znać, gdyż poznaje się je duchowymi zmysłami. Tak więc, skoro tajemnice owego Porządku muszą być postrzegane duchowo, to już wiecie, że są takie sekrety, których nie może odkryć nikt na ziemi.

Więcej jeszcze. Nasi przyjaciele wolnomularze mają wielki problem z ochroną swych tajemnic, tak aby nie wyciekały. Tymczasem nasz Bóg w swoim wielkim Tajemnym Stowarzyszeniu tak to urządził, że możecie opowiedzieć, co tylko chcecie na ten temat, a postronne osoby i tak nie będą mogły nic z tego zrozumieć, chyba że posiądą klucz. Jezus głosił na świecie, czynił to publicznie, słuchały Go tysiące, ale tylko nieliczni zrozumieli. I wy, i ja możemy opowiadać wesołą nowinę owej wielkiej radości, a Biblia mówi, że niezbożni nie zrozumieją. Dlaczego? Ponieważ muszą oni przynależeć do owego Porządku, zanim otrzymają moc, ucho ku słuchaniu: “Oczy wasze błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że słyszą” [Mat. 13:16]. Nie każdy ma słyszące ucho i widzące oko. Tylko ci, którzy wstąpili do Bożego wolnomularstwa, mają ów duchowy wgląd, są prowadzeni przez ducha i mogą poznać rzeczy, do których mamy swobodny dostęp. Jest to coś, co zostało darmo udzielone dla jednej tylko klasy ludzi i nie jest przeznaczone dla nikogo innego. Dlaczego nie dla wszystkich? Ponieważ Bóg nie zajmuje się światem. Zajmie się On światem po tym, jak wybuduje Świątynię. Wszyscy ludzie otrzymają wspaniałe błogosławieństwo, restytucję, ludzką doskonałość. Będzie to wspaniały moment dla świata, ale nie zostanie im udzielony pełny dostęp do tajemnic owego wolnomularstwa, które Bóg obecnie utrzymuje. Byłoby to sprzeczne z Bożym planem. Gdyby bowiem na przykład wszyscy Żydzi zrozumieli prawdę o naszym Panu, Jezusie, gdyby zrozumieli Jego przypowieści i niejasne wypowiedzi, nie ukrzyżowaliby Go. A jak wtedy wypełniłyby się Pisma? W jaki sposób wykonałby się Boży plan? Św. Piotr powiedział do niektórych Żydów: “Wiem, żeście to z niewiadomości uczynili, jako i książęta wasi” [Dzieje Ap. 3:17], “bo gdyby byli poznali, nigdy by Pana chwały nie ukrzyżowali” [1 Kor. 2:8]. Jakże mądrze postępuje zatem Bóg, że utrzymuje niektóre rzeczy w tajemnicy przed światem i nie pozwala zbyt dokładnie ich poznać. Poza tym, gdyby świat posiadł pewną wiedzę, to w proporcji do niej wzrosłaby jego odpowiedzialność.

Im lepiej poznaję Boga i Jego Księgę, tym bardziej oceniam Jego mądrość, miłość i miłosierdzie, nie tylko względem Królewskiego Kapłaństwa, Jego sług Świątyni, ale także w odniesieniu do tych, którzy ostatecznie będą kiedyś w Jego Imieniu przez nich błogosławieni.

Tak więc powtarzam to, co Jezus powiedział odnośnie warunków członkostwa. Nie wiem, czy wszyscy jesteśmy uczestnikami tego porządku. Wiecie, on jest tak tajny, że nawet nie zawsze umiemy się wzajemnie rozpoznać. Czyż to nie jest wspaniałe? Przekonuję się, że tak też jest u wolnomularzy. Wielu z nich podaje mi dłoń i przekazują mi swoje znaki. A nie znają mnie ze swoich społeczności. Coś, co robię, wydaje im się podobne do tego, co oni robią. Nie wiem, co to takiego jest, ale często otrzymuję od nich różnego rodzaju znaki, a ja je odwzajemniam. Potem zaś mówię, że nie mam pojęcia o ich znaczeniu, z wyjątkiem tych, które wydają mi się naturalne. Ale Pan tak to urządził, że ani ja, ani wy nie wiecie, kto jest uznanym wolnomularzem. Tylko On to wie. Tylko On wie, jak wierne i lojalne są nasze serca. Możemy ubrać się w mundury i przyodziać w piórka – a myślę, że jest też być może wielu wolnomularzy, którzy paradują wokoło, a którzy również nie dorastają do wysokich standardów wolnomularstwa. Być może inni wolnomularscy bracia wstydzą się za nich. Tak samo też jest wielu takich, którzy wchodzą i z grubsza wyglądają na chrześcijan, ale nie są nimi w sercu. Zastanawiam się, ilu z nas tu obecnych wykonało ten pierwszy krok, wzniosło się na pierwszy poziom. Ciekaw jestem, ilu pokonało drugi i trzeci stopień? Ciekawe, ilu osiągnęło stan rycerski, czyli jakbyśmy powiedzieli – stało się Rycerzami Świątyni? Oznacza to po prostu zajęcie bardzo szanowanego stanowiska w związku ze służbą Świątyni. Na przykład zostać przywódcą w Kościele. Oznacza to otrzymanie jednego z najwyższych stopni – stania się przywódcą Kościoła Chrystusowego, zostania Rycerzem Świątyni, znalezienia się wśród tych, którzy są specjalnymi pracownikami w różnych zakresach służby Świątyni, i którzy najwięcej wiedzą o tej Świątyni.

Wiem, że w zakonach wolnomularskich, przechodząc do wyższych stopni, trzeba się coraz więcej uczyć, a są wolnomularze trzydziestego drugiego stopnia, którzy wiedzą bardzo wiele rzeczy, które nie są znane tym, którzy znajdują się na szesnastym poziomie. Znów ci z szesnastego poziomu wiedzą więcej niż ci, którzy są pod nimi, na trzecim stopniu. Jest to kwestia wzrastającej wiedzy. Tak też jest w duchowej Świątyni. Apostoł zachęca nas, byśmy wstąpili wyżej. Mówi nam, byśmy wzrastali w łasce i znajomości, a także rozwijali charakter na podobieństwo naszego Pana, abyśmy stawali się coraz bardziej podobni do wielkiego Naczelnego Dowódcy, wspaniałego Arcykapłana naszego wyznania, wielkiego Templariusza wszystkich templariuszy, który za nas umarł, dając nam przykład, i który nie tylko nas odkupił oraz dał sposobność wejścia i stania się członkami owego wysokiego bractwa, ale także zostawił nam przykład, w jaki sposób powinniśmy postępować.

Wolnomularz powie wam z wielką dumą: My, wolnomularze staramy się żyć według najwyższych standardów. I jestem pewien, że tak jest. To samo mówię i do was, drodzy przyjaciele. My, uznani wolnomularze pod dowództwem Jezusa Chrystusa posiadamy najwyższe standardy, i nie jest to krzyż na rękojeści miecza, ale krzyż Chrystusowy, krzyż, którym powinniśmy się odznaczać na każdy dzień. Naszym znakiem nie są mundury i białe szaty. Nasz Dwódca dał nam innego rodzaju znaki oznaczające przynależność do Jego oddziału. Jednym z najwyżej wtajemniczonych w naszym porządku – powiedziałbym, że jest on duchowym wolnomularzem trzydziestego drugiego stopnia – był św. Paweł. Chlubił się on w jednym ze swoich listów pewnego rodzaju znakami, które sam nosił. Powiedział on, że nosi na ciele znamiona przynależności do Jezusa Chrystusa [Gal. 6:17], że jest jednym z tych, którzy do Niego należą. Co miał na myśli? O, nie były to znaki, które świat umiałby docenić. Były to znaki, które nosił nasz Zbawiciel i którymi muszą odznaczać się wszyscy duchowi wolnomularze.

Gdzie się one znajdowały, bracie Russell?

Św. Paweł zamierza nam to powiedzieć. Tak jak Jezus nosił znak, że był biczowany, potępiony, bity i ukrzyżowany, i to były znamiona Jego wierności Bogu, prawdzie i sprawiedliwości, tak i św. Paweł mówi, że tak wiele razy był rozbitkiem, tyle razy otrzymał trzydzieści dziewięć uderzeń kijem w plecy, które następnie posypywano solą, by bardziej bolało i zostawały blizny. I tym właśnie się on chlubił. Oto są znamiona, a społeczność wolnomularska nie ma wiele pojęcia o tego rodzaju znakach. Jest to ogólnie szanowane między ludźmi, ale nasze Stowarzyszenie posiada swoje własne znaki, i jest ktoś taki, kto zna je wszystkie. Jeśli otrzymacie jakieś znaki w Jego służbie, powie wam, wierny jest ten, który was powołał, który też to uczyni [1 Tes. 5:24]. Co On uczyni? Ach, da wam niezrównanie i obficie więcej, niż bylibyśmy w stanie Go poprosić lub pomyśleć, a wszystkie te lekkie uciski, które trwają zaledwie moment i przemijają, nader zacnej chwały wieczną wagę nam sprawują [2 Kor. 4:17]. Gdzie? Za zasłoną, w owej Świątyni, która niebawem ma zostać wzniesiona, w Królewskim Kapłaństwie, które już niedługo ma zostać ustanowione, którego Głową jest Jezus.

A teraz – pokonaliście już pierwszy stopień pokory i uznania waszych grzechów? Uznaliście, że nie posiadacie niczego takiego, co moglibyście ofiarować Bogu, by uczyniło was godnymi Boskiego przyjęcia? Uświadomiliście sobie, że wasza ufność jest tylko w drogocennej krwi Jezusa? Czy osiągnęliście te stopnie? Czy powiedzieliście: Tylko Twego krzyża się trzymam? Czy osiągnęliście ten stan?

Czy postąpiliście dalej, by powiedzieć: Panie, Tobie się oddaję? Czy otrzymaliście inicjację do owego wyższego stopnia, na którym możecie być nazywani kapłanami, świętymi Bożymi, członkami Królewskiego Kapłaństwa? Mam nadzieję, że tak.

A czy przechodzicie ciągle dalej, z chwały w chwałę, ze znajomości w znajomość, z jednego stopnia na drugi? Czy pozostawiacie na boku sprawy tego życia, żebyście mogli w większym stopniu praktykować i pracować nad tym, co należy do naszego porządku uznanego wolnomularstwa? Jest to najwspanialsze wolnomularstwo w ogólności. Jest to największa ze wszystkich świątyń, wszystkie inne stowarzyszenia są jedynie cieniami i obrazami, czyli figurami tej jednej, która jest największa ze wszystkich. Nieważne skąd przychodzicie, nieważne, kim byliście, zanim wstąpiliście do loży Pana Jezusa Chrystusa, aby stać się członkami Jego porządku – teraz macie prawo do wszystkich insygniów i do wszystkiego, co należy do tego porządku. A nie macie już swobody, by odwrócić się od tego, co już osiągnęliście. Jest tylko jedna droga, którą może kroczyć każdy, kogo Pan przyjmuje i udziela mu ducha świętego. Jeśli raz się tam znalazł, ma tylko jedną drogę, którą może iść dalej, a musi ona być zgodna z zarządzeniami Pana. Istnieje bowiem w naszym porządku tajna lista imion. Ich imiona zapisane są w niebie. Wszystko jest trzymane w sekrecie. Nikt nie może się dowiedzieć, kto jest członkiem.

Co masz na myśli mówiąc o uznanym wolnomularstwie?

Jesteśmy wolni, moi drodzy braterstwo. Nie wolni, by popełniać grzech, dzięki Bogu, ponieważ nie chcemy grzeszyć. Nasze pragnienie, by wejść w związek z Bogiem, oznacza, że nie miłujemy grzechu, ale jesteśmy od niego wolni. Jesteśmy wolni od grzesznych wyznań, wolni od strachu śmierci, wolni od zależności od grzechu i śmierci, w której niegdyś z przyrodzenia się znajdowaliśmy, gdy byliśmy dziećmi gniewu jak inni. Kajdany opadły. Jeśli was Syn wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie [Jan 7:1]. I tak, każdy człowiek wyswobodzony przez Pana Jezusa Chrystusa, przez zasługę Jego ofiary, oddając w ten sposób swe ciało na żywą ofiarę i będąc przyjęty przez Boga, całkowicie będąc przyjęty do wolnomularskiego bractwa, do wolnomularstwa wyższego porządku, do Królewskiego Kapłaństwa, jest szczęśliwy osiągnąwszy ten stan, gdyż duch Boży spoczywa na nim. A im więcej ofiaruje swoje życie, im bardziej jest wierny, im bardziej zwraca uwagę na zasady tego porządku, tym większe będzie czynił postępy, tym wyższe zajmie stanowisko. Będzie on przechodził z poziomu na poziom, ze stopnia na stopień, aż osiągnie najwyższą rangę i osiągnie w najpełniejszym stopniu łaskę wielkiego Naczelnego Wodza naszego zbawienia.

Pan ukazuje nam inny wspaniały obraz Świątyni za pośrednictwem apostoła Piotra. Dobrze jest przyglądać się im jednocześnie. Inną rzeczą jest myślenie o chwale, a inną o obecnych trudnościach. On mówi do nas: Azaż nie wiecie, iż ciało wasze jest kościołem Ducha Świętego [1 Kor. 6:19]? Osoby, które otrzymały ducha świętego są świątynią świętego ducha. Nie jest to świat. Świat z natury nie zna Boga. Świat jest potępiony. Świat nazywany jest w Biblii “dziećmi gniewu”. Bóg jeszcze nie zaczął się nimi zajmować ani też nie udziela im jeszcze błogosławieństw, które są dla nich przewidziane. Obecnie udziela On jedynie tych błogosławieństw, które wiążą się z Kościołem, czyli tymi, którzy zajęli stanowisko godne otrzymania ducha świętego. Oprócz tego, nie otrzymaliśmy ducha świętego w pełni. Tłumaczyliśmy to już nieco wcześniej, że pełnię ducha świętego można otrzymać dopiero za zasłoną, gdy wszystkie żywe kamienie jako skompletowana Świątynia zostaną napełnione chwałą Bożą. To będzie pełnia chwały. Jednak w pewnym sensie otrzymaliście ducha świętego, gdy powierzyliście waszą wolę Panu, a duch święty wkroczył do waszych serc. I w tym sensie wasze ciało stało się świątynią. Wszędzie tam, gdzie znajduje się duch święty, jest świątynia. Tak też mówi Apostoł: Azaż nie wiecie, iż ciało wasze jest kościołem Ducha Świętego, jeśli prawdą jest, że duch Boży w was mieszka. A czy w was mieszka? Mam nadzieję, że nie zasmuciliście go ani go nie zignorowaliście, czy też nie postępowaliście w sprzeczności z owym nowym duchem, z którego zostaliście spłodzeni. Apostoł mówi: Nie zasmucajcie ducha świętego, którym zapieczętowani jesteście na dzień odkupienia [Efezj. 4:30]. Dokładnie od tego momentu, gdy kamień został wzięty do obróbki, jest on też zapieczętowany, rozpoczęło się przygotowanie. To znaczy, że został on oznaczony jako jeden z kamieni na Świątynię. Otrzymaliśmy pieczęć, znak ducha świętego. Odtąd prowadzone jest ociosywanie i polerowanie. Apostoł mówi, że mamy ten skarb ducha świętego w glinianych naczyniach, aby chwała przypadała Bogu. Oznacza to, że święty duch Boży, którego otrzymaliście, ustanawia was świątynią. Nie jest to bardzo zadowalająca świątynia, czyż nie tak? Bardziej podobna jest ona do Przybytku, jak to gdzie indziej określa Apostoł.

Jaka jest różnica między świątynią a przybytkiem? Świątynia jest budowlą trwałą, zaś przybytek jest tymczasowy. Tak też Apostoł określa nasz obecny stan, w ramach którego duch święty mieszka w naszych sercach, w naszym przybytku. To nie będzie trwało wiecznie. Tak jest tylko teraz. Jeśli właściwie postępowaliśmy mocą Bożą, która w nas przebywa, jeśli opanowaliśmy lekcje, zdobyliśmy doświadczenie, będziemy gotowi do przejścia w stan Świątyni. Są to różne obrazy, które się nakładają. Świątynia obrazuje jedno, przybytek – drugie. Idea zaś jest następująca – jeśli duch święty mieszka w was, powinniście odnosić się do waszych ciał bardzo nabożnie. W tym samym kontekście Apostoł powie: Cóż za społeczność światłości z ciemnością? Co za zgoda kościoła Bożego z bałwanami [2 Kor. 6:14-16], czyli między czystością, która przynależy do Świątyni Boga oraz nieczystościami związanymi z ciałem, światem i diabłem? Czy zauważacie to wielkie rozgraniczenie? Zostaliście przyjęci do najwyższego porządku przynależności do Świątyni Żywego Boga, a on umieścił w was swojego ducha świętego. A jeśli tak, to jako Świątynia Boża musimy zachować nieskalaną czystość. Zauważamy, że owa uświęcająca moc Boża rozciąga swe działania na wszystkie wasze władze – czy to umysłu, czy waszego języka. Objawia się w waszych słowach, w działaniu waszych rąk i w tym, dokąd niosą was wasze nogi.

Wszyscy jesteśmy Jego świątynią – całe Ciało jest Świątynią Bożą – i tutaj ostatecznie widzimy potrójny obraz Ciała Chrystusowego. Po pierwsze Ciało Chrystusa ukazuje to, że stajemy się członkami duchowej społeczności, której Głową jest Jezus. To jest to Ciało Chrystusa, do którego jesteście przyłączani, gdy się poświęcacie. Oto pierwszy obraz Ciała Chrystusowego.

Czym innym jest Ciało Chrystusowe poza zasłoną, składające się z wybranych Bożych, z Królewskiego Kapłaństwa, którego Chrystus jest Głową.

Jest jednak w owym obecnym Ciele Chrystusowym więcej spłodzonych z ducha świętego, niż będzie w tym późniejszym Ciele – o wiele więcej. Dlaczego? Ponieważ nie wszyscy z tych, którzy zostali powołani, nie wszyscy, którzy zostali przyjęci, okażą się ostatecznie godni, by stać się Królewskim Kapłaństwem. Niektórzy z nich nawet ściągną na siebie karę wtórej śmierci i zostaną nieodwołalnie wytraceni, gdyż powrócili oni do życia dla ciała, świata i diabła.

Oprócz tego jest jeszcze jedna grupa, ogromna rzesza tych, którzy nie okażą się nielojalni, jednak nie będą wystarczająco gorliwi. Nie zaprą się oni Pana i nie pójdą na wtórą śmierć jak ci, którzy odwrócili się plecami do sprawiedliwości, ale miłując sprawiedliwość i Pana, nie okażą oni wystarczającego entuzjazmu i zapału ducha, które uczyniłyby ich godnymi uznania za członków Królewskiego Kapłaństwa. Co się z nimi stanie? Biblia mówi nam, że utworzą oni “wielki lud” ze wszystkich narodów, ludów, rodzajów i języków oraz że będą musieli wyprać swoje szaty. Nie zachowają oni swych szat niesplamionymi wpływem świata, a przeto będą je musieli wyprać i wybielić. W jaki sposób? To wielki ucisk wypierze ich szaty. Jednak moc oczyszczenia nie tkwi w uciski. Pochodzi ona z krwi. Muszą oni wyprać swe szaty w krwi Baranka.

Obecnie jesteśmy doprawdy zadowoleni, że Wielki Lud zostanie wyprowadzony, nawet jeśli nastąpi to przez wielki ucisk. Będą oni stanowili pozaobrazowych Lewitów, “wielki lud” z Objawienia. Czy chcielibyście należeć do tego ludu? Czy też raczej życzylibyście sobie stać się tym, do czego was Bóg powołał? Pamiętajcie, że wszyscy oni zostali powołani w jednej nadziei powołania. Zostało rozesłane tylko jedno zaproszenie. Było tylko jedno spłodzenie z ducha świętego w każdym przypadku. Różnica między Maluczkim Stadkiem, Królewskim Kapłaństwem oraz Wielkim Ludem, pozaobrazowymi Lewitami, którzy będą sługami Kapłanów we wszelkich duchowych zadaniach przyszłości, polega na tym, że tamci byli gorliwsi, bardziej upodobnieni do Pana, inni zaś zaniedbali się. Dlaczego? Biblia podaje, że z powodu bojaźni śmierci. Czyż nie wiedzieli oni, że poświęcili się aż do śmierci? Oczywiście. Wiedzieli, że oddali życie, ale mimo wszystko się zaniedbali. Przyjemności życia, rodzina, majątek, cokolwiek by to nie było, powstrzymały ich. Nigdy nie dokonali oni tego, czego pragnęły ich serca. Chcieli to czynić, widzieli wzór Jezusa, biorąc udział w tym biegu. Dostrzegali apostołów podążających tą samą wąską drogą. Przyglądali się świętym, którzy od tamtych czasów z odwagą śpieszyli w tym samym kierunku, a wygląda na to, że w ogóle nie obawiali się śmierci. Oddawali się całkowicie i wydaje się, że znajdowali w tym przyjemność. Mówili oni: Otom ja, w strachu przed śmiercią – ach, jakże chciałbym być z nimi!

Ale tamci zatrzymali się. Obawa przed śmiercią i miłość świata – nie chcieli z tym zerwać. Na chwilę oddalili się z drogi i zostali pochłonięci przez świat i przygniecieni troskami żywota. Stopniowo zaczęli się oglądać za siebie i inne sprawy odwróciły ich uwagę od wąskiej ścieżki.

O tak, ja chciałbym należeć do tych, którzy podążają wąską drogą. Można by powiedzieć, że prawie im zazdroszczę.

No to czemu nie idziesz?

Hmm... wiesz, nie mogę. Mam tutaj tak wiele spraw. Wydaje mi się, że mam tutaj więcej do stracenia niż inni ludzie.

Jeśli umiłujesz Pana bardziej, to będziesz coraz mniej miłował świat. Wszyscy w sposób naturalny miłujemy świat, z którego wychodzimy. Jest to przeto próbą, na ile miłujecie Pana. Pan mówi do Oblubienicy: Kto miłuje ojca lub matkę, domy, pola, samego siebie czy cokolwiek innego bardziej niż mnie, nie jest godny, by być moim uczniem. To jest jednoznaczne. Tak więc owi drodzy przyjaciele – dobrzy ludzie, uczciwi ludzie, miłujący prawość, chętnie dają pieniądze na dobre przedsięwzięcia, cenią oni świętobliwe życie i wszystko z tym związane, ale zatrzymują się z powodu obawy o to, jak wysoka będzie tego cena. Poświęcają się oni, gdyż inaczej w ogóle nie należeliby do tej grupy. Oddali oni swe życie Panu, ale być może nie mają wystarczająco dużo wiary. Większa wiara podpowiedziałaby im: Jezus mówi, że wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, tak więc i dla mnie sprawi On, że wszystko będzie mi pomagało, będę robił postępy, odłożę ciężar i otaczający mnie grzech, a także wszystko inne, co powstrzymałoby mnie od kontynuowania tego biegu z wytrwałością. Potrzeba mi więcej wiary, więcej gorliwości, więcej miłości.

W jaki sposób uzyskujemy więcej miłości? Pan kocha nas tym więcej, im bardziej rozmyślamy o Nim oraz o tym, co dla nas uczynił, o Jego chwalebnym planie.

No dobrze, może ktoś powiedzieć, ja jestem, bracie Russell, na tej drodze. Czasami czuję przypływ energii, by po prostu biec z miłości do Boga, doceniając Jego plan. Potem znów wydaje mi się, że zbaczam.

To jest zupełnie naturalne. Wiecie, że macie gliniane naczynia, które przeciekają. Nie możecie zatrzymać zbyt wiele. Musicie często przychodzić i długo pozostawać przed tronem niebiańskiej łaski, abyście mogli korzystać ze strumieni Bożych błogosławieństw, które będą napełniać wasze naczynia. Trudno się spodziewać, by ktoś, kto modli się raz w tygodniu, mógł pozostać napełniony duchem. A jak myślicie, czy można mieć pełnię ducha, modląc się raz dziennie? Ja myślę, że nie. Wydaje mi się, że musimy często udawać się do tronu niebiańskiej łaski. Po co? By otrzymać miłosierdzie. Miłosierdzie za co? Za wasze niedoskonałości. Nie ma doskonałego człowieka, ani jednego. Jeśli tego nie uznajecie i nie oczyszczacie swych niedoskonałości codziennie, wasza szata nie będzie wyglądała wystarczająco należycie, abyście mogli się w niej pokazać w obecności wielkiego Króla. Znajdujecie się obecnie na próbie, która wykaże, gdzie będziecie pasowali. Taką myśl podaje nam Biblia. Wiemy, że na początku nikt z nas nie jest niczego godny. Gdy jednak przystępujemy do trzódki Pana, każdemu z nas dana jest szata – biała szata wyobrażająca czystość, która pokrywa nasze odzienia. Nasze ubrania, jak wiecie, są jak brudne łachmany. Sami z siebie nie macie żadnej sprawiedliwości. Lepiej byłoby w ogóle nie przyznawać się do naszych naturalnych szat. Jednak Pańskim zarządzeniem jest, by wszyscy, którzy przechodzą przez ciasną i wąską bramę, czynili zupełne poświęcenie i wchodzili do wyższego porządku kapłaństwa, a wtedy otrzymają czystą, nową szatę. Ach, jakże przyjemnie mieć na sobie coś miłego i czystego, słodkiego i dobrego. Wiedzieć, że teraz możemy wstępować przed obliczność Bożą, a także, obrazowo mówiąc, że On nie będzie rozpoznawał naszych niedoskonałości, ale znajdziemy się przed Nim jako jeden z należących do Niego, odziani w sprawiedliwość Chrystusową.

Jest tak miło znaleźć się między Pańskimi braćmi i stwierdzić, że znajdujemy się wszyscy na tym samym poziomie sprawiedliwości, gdyż szata sprawiedliwości Chrystusowej stawia nas na równi w owym członkostwie bractwa. Jest to wielkim błogosławieństwem.

Ktoś mówi, znałem człowieka, który dziesięć lat temu był pijakiem i żył w rynsztoku.

To, co było dziesięć lat temu, nie ma znaczenia. Wstąpił on do najwyższego i uznawanego porządku duchowego wolnomularstwa. Stał się członkiem Królewskiego Kapłaństwa. Przywdział Boży strój, udzielony mu przez Pana Jezusa Chrystusa – szatę sprawiedliwości Chrystusowej. Na tej szacie nie ma żadnych plam. Nikt nie może podnieść przeciwko niemu żadnego słusznego i usprawiedliwionego zarzutu. Cała jego przeszłość została przykryta krwią. Jezus go uzdrowił. Jest on uznanym członkiem duchowego wolnomularstwa. Chwała niechaj będzie Bogu! W taki sposób powinniśmy postrzegać się wzajemnie – nie według ciała, ale według ducha.

Ale jak to jest z tą szatą, bracie Russell? Czy każdy może ją przywdziać?

Mamy pouczenie, by zachować nasze szaty niesplamione przez świat. Tak więc od chwili, gdy zostajecie chrześcijanami, musicie uważać.

No tak, możecie powiedzieć, widząc na świecie tak wiele grzechów, pokus, pułapek – w jaki sposób można ustrzec się pomyłek, uchybień, nie zbliżyć się zanadto do niczego, co mogłoby splamić moją szatę?

Apostoł poucza nas, byśmy postępowali roztropnie, czyli rozglądając się czujnie dokoła i rozważając każdy podejmowany krok. Oznacza to, że za każdym razem, gdy przenosicie się na wieś czy do domu w mieście, cokolwiek czynicie, najpierw powinniście zastanowić się, w jaki sposób wpłynie to na Nowe Stworzenie – a nie tylko, jaki to będzie miało skutek dla waszego portfela. Gdy Lot postanowił zamieszkać w Sodomie, dokonał bardzo złego wyboru. Także i wy, gdy będziecie udawać się do Sodomy, by korzystać ze wspaniałych przywilejów doczesnych dóbr, będziecie dokonywali złych wyborów. Każdy z nas podlega tej zasadzie. Tak więc ten, kto został spłodzony z ducha i posiada szatę sprawiedliwości Chrystusa, musi postępować bardzo ostrożnie.

Także w sprawie jedzenia?

Tak.

Naprawdę?

Tak, ja się nad tym zastanawiam. Czy jecie, czy pijecie, czy kupujecie, czy sprzedajecie, wszystko, co czynicie, ku chwale Bożej czyńcie. Taką drogę wskazuje Biblia. W taki sposób można się rozwijać i zachować szaty niesplamione. Jeśli nie będziecie uważać, poplamicie je. Jeśli zachowacie ostrożność, również trochę je splamicie. Czy sądzicie, że ktokolwiek, oprócz Pana Jezusa, mógł wędrować po tym świecie pełnym grzechu i niedoskonałości i uniknąć choćby kilku plam na swej szacie? Nie, tylko On mógł tego dokonać. Macie trochę plam na waszych szatach, ja też – każdy jest trochę pobrudzony.

Cóż więc powinniśmy uczynić? W jaki sposób przemierzać ten świat i zachować siebie nieskalanym od świata, bez zmazy, zmarszczki, czy czegoś takiego, jak mówi Biblia, skoro mówisz, że nie można przejść przez ten świat bez poplamienia i pomięcia szaty?

Odpowiedź na to brzmi następująco: Bóg przygotował płyn do wywabiania tych plam – to są symboliczne plamy, więc i płyn jest symboliczny. Biblia poucza nas, że krew Jezusa Chrystusa oczyszcza nas od wszystkich grzechów. Jeśli masz plamę na szacie, można ją oczyścić krwią. Im poważniej to traktujecie, im bardziej miłujecie Pana, tym bardziej będziecie oceniali nagrodę Wysokiego Powołania, tym uważniej będziecie strzec swych szat, by zachować je niesplamionymi.

W jaki sposób?

W taki, że każdego poranka udacie się do Boga w modlitwie – być może nawet wiele razy dziennie, ale przynajmniej każdego poranka – i powiecie: Panie, pomóż mi tak przeżyć ten dzień, abym kroczył z Tobą niesplamiony przez świat.

Czy to pomoże, bracie Russell?

Owszem, na początek pomoże, drogi Bracie, ale potem musisz czuwać.

Pan powiedział, byśmy czuwali i modlili się. Najpierw trzeba się pomodlić, a potem udać się na czuwanie, a czuwać trzeba najlepiej jak tylko umiemy i przez cały dzień, abyśmy mogli trzymać się z dala od grzechu.

To mówisz, że mogę zarobić tylko połowę majątku?

Lepiej nie mieć żadnego majątku. Lepiej wejść do Królestwa jako bankrut – przynajmniej do pewnego stopnia, w odniesieniu do spraw doczesnych – niż mając bogactwa zostać odrzuconym jako nie nadający się do zajęcia miejsca w Królestwie.

Czyli uważasz, że wbrew sobie i tak się poplamimy?

Tak właśnie jest, drogi Bracie. Pobrudzisz się wbrew sobie, prawdopodobnie wtedy, gdy się tego całkowicie nie spodziewasz. Dlatego tak ważne jest, by cały czas próbować się zastanawiać, czuwać, uważać, gdyż pomimo czuwania i tak się trochę poplamimy. Jeśli zaś nie będziesz uważał, wdepniesz w prawie wszystko. Czy przyglądałeś się kiedyś kobiecie, która idzie ulicą w białej sukience? Jeśli nosi tę sukienkę już nie pierwszy raz, to zauważysz, jak zwraca uwagę na każdy krok, a gdy tylko zbliży się do czegoś podobnego do błota, uniesie sukienkę. Taki jest właściwy sposób postępowania. Ty masz szatę i ja mam szatę. Cały czas zatem musimy podtrzymywać ją, by nie splamiła się bardzo brudem tego świata.

A jeśli ją poplamię, to co mam zrobić?

Należy przeprosić Pana w tej samej minucie, gdy tylko zauważysz, że tak się stało. Prosić: Panie, przebacz mi, popełniłem błąd, teraz będę starał się być bardziej uważny. I być może już potem nie będziesz miał okazji, by powiedzieć Panu coś więcej, aż do wieczora. Wieczorem zaś, zanim udasz się na spoczynek, powinieneś być tak bardzo zainteresowany ujrzeniem uśmiechu na twarzy Pana, że prawdopodobnie nie pójdziesz spać, zanim się nie przekonasz, że ta cielesna chmura nie przesłania ci widoku Pana. To jest jedyna metoda, by żyć blisko Boga. W taki sposób można podtrzymywać szaty. Nie ma żadnej opatentowanej metody – nie ma innego gościńca. Taką drogę wyznaczył Pan dla wszystkich swoich naśladowców, którzy chcieliby otrzymać nagrodę.

Następnego dnia, być może pojawi się podobna sprawa, tylko w nieco innej formie – na tyle jednak podobna, że poczujesz się bardziej zniechęcony, niż wtedy, gdy uczyniłeś to za pierwszym razem. A przecież było to praktycznie to samo, tylko trochę inaczej. Zanim zauważyłem, pojawiło się i znów mam plamkę. Teraz już bardziej wstydzisz się tej plamy niż za pierwszym razem. Dlaczego? Ponieważ przedtem powiedziałeś Panu, że odtąd będziesz już bardziej uważał i, na ile będzie to możliwe, nigdy już nie popełnisz takiego samego błędu, a tymczasem przydarzyło ci się coś prawie takiego samego. Ależ będziesz się z tym źle czuł w swym sercu! I co powinieneś zrobić? Otóż jest tylko jedno właściwe zachowanie w takiej sytuacji, nawet jeśli powtórzyłoby się to po raz siedemdziesiąty siódmy. Trzeba zrobić to, co Pan przez apostołów zalecił ci uczynić: Postępować dalej z odwagą.

No tak, bracie Russell, za pierwszym razem też miałem odwagę.

Niestety, bracie, jest tylko jedna droga.

Nie dam rady nią iść, bracie Russell.

Jest tylko jedna droga – z odwagą udać się do tronu niebiańskiej łaski, aby otrzymać miłosierdzie i przebaczenie, a przez to znaleźć moc, łaskę, pomoc w potrzebie na przyszłość. Taka jest Boża droga.

Trudno mi dostrzec w tym coś dobrego, br. Russell.

Jest wiele dobrego w Bożej drodze. A Jemu sprawia wielką przyjemność, by w taki sposób była ona poprowadzona. A poza tym jest jeszcze jedna korzyść – staniesz się przez to bardziej pokorny. Doprowadzi cię to do właściwego poniżenia, do położenia się w prochu ziemi. Jeśli będziemy w stanie uznać swój błąd po raz drugi, po raz trzeci, po raz dziesiąty, ach jakże rozwinie to w nas pokorę, tak że nie będziemy w stanie podnieść oczu w stronę Pana! To jest jedyna rzecz, którą możemy zrobić.

Czy chcesz zostawić te plamy na swej szacie? Niektórzy popełniają taki błąd. Po tym, gdy raz i drugi poprosili o przebaczenie tego samego błędu, dalej go popełniają, ale stają się obojętni i plamy mnożą się na ich szatach. Wtedy znajdzie się ktoś, kto powie: Widzę liczne plamy na twej szacie.

O tak, wszyscy je mamy. Staramy się je ukryć, a jeśli jest ich zbyt wiele, to mówimy sobie, że większość ludzi ma jeszcze więcej plam.

I to jest właśnie błędna myśl. Taka osoba nie może udać się do Pana i to właśnie powstrzymuje większość rodzinnych oraz indywidualnych modlitw – plamy na szacie. Powinieneś był dojść do tego, by od razu uznać te plamy lub one okażą się silniejsze od ciebie – albo jedno, albo drugie. Jeśli twoja szata ciągle będzie tak traktowana i nie będziesz się starał o jej oczyszczenie, to możesz być pewien, że gdy nadejdzie ów wielki koniec wieku i Mistrz będzie dokonywał przeglądu, z pewnością nie powie ci, że możesz chodzić z Nim w białych szatach, że jesteś godzien, gdyż twoja szata jest bez plam i zmarszczek i tego typu niedostatków. Jeśli znajdziesz się między tymi, którzy mają poplamione szaty, będzie to oznaczało, że zaliczyłeś się do grupy wspomnianej w Objawieniu jako “wielki lud”. Będzie takich bardzo wiele. Zaczęli oni dobrze i czynili postępy aż do czasu, gdy zdarzyły im się potknięcia. Nie mieli oni na tyle pokory, by przyjąć Boże zarządzenia odnośnie ich grzechów. Zerwali kontakt i przez to grzechy ogarniały ich coraz bardziej. Tak więc chociaż ciągle miłowali sprawiedliwość, stawiając ją ponad grzechem, i nie opowiadali się po stronie diabła oraz jego sprawek, to jednak nie pasowali do Królestwa. Do grona Oblubienicy zaliczą się tylko ci, którzy będą nosili szaty weselne nie poplamione i nie zmięte. Mimo to jestem szczęśliwy, że Bóg ma coś tym drogim braciom do zaoferowania. Przejdą oni przez wielki ucisk, doznają więcej cierpień, niżby to miało miejsce, gdyby postępowali właściwie śladami Pana.

Nie zapominamy o tym, co jest napisane, że przez wiele ucisków musimy wejść do Królestwa. Maluczkie Stadko również przechodzi przez wielki ucisk, ale duch Mistrza, który jest obficie wśród nich, sprawia że nie odczuwają oni owych kłopotów bardzo dotkliwie. Wspomnijmy tylko Pawła i Sylasa, którzy obaj mając plecy aż do krwi poranione trzydziestoma dziewięcioma uderzeniami i następnie polane słoną wodą, są w stanie śpiewać w więzieniu Bogu na chwałę. Takiego ducha mają zwycięzcy. Czy myślicie, że cierpieli oni tak, jak cierpieliby inni ludzie w podobnych okolicznościach? Mówię wam, że nie! I tak samo jest ze wszystkimi, którzy cierpią dla Chrystusa. Mają oni ducha lojalności i gorliwości, duch chwały Bożej spoczywa na nich. Oddziałuje on łagodząco poprzez świadomość, że są to jedynie lekkie uciski w porównaniu do daleko przewyższającej je wagi wiecznej chwały. Spoglądamy bowiem nie na sprawy doczesne, ale na to, czego obecnie nie widać – na chwalebne sprawy za drugą zasłoną.

Ufamy, że myśląc o owych łaskawych zarządzeniach naszego Ojca, które On dla nas przygotował, będziemy coraz bardziej zdeterminowani, by dzięki Jego łasce, którą nam zaoferował, którą ofiaruje nam z najwyższą przyjemnością, by dzięki owej łasce stać się zwycięzcami. Owszem, wielki lud również będzie zwycięski. Czytamy, że będą im dane palmowe gałązki. Dzięki Bogu, że oni również otrzymają palmy zwycięstwa. Gdyby nie byli zwycięzcami nigdy nie znaleźliby się na duchowym poziomie. Nikt nigdy nie otrzyma wiecznego życia, jeśli nie odniesie zwycięstwa. Jednak oni otrzymają je będąc wepchnięci w wielki ucisk, doprowadzeni do decydującego momentu decyzji, opowiedzenia się po stronie Boga albo po stronie grzechu. Ostatecznie wybiorą oni Boga i okażą się zwycięzcami. Ach, jakże jesteśmy szczęśliwi! Zwycięzcami przed tronem. Ale więcej niż zwycięzcami okażą się ci, którzy zasiądą na tronie. Oni śpieszyli ku nagrodzie, przedstawiali swoje ciała żywą ofiarą, świętą i przyjemną Bogu, swą rozumną służbę, rozkoszowali się oni czynieniem woli Bożej, tak jak to czynił ich Przywódca. Ci będą uznani za godnych współdziedziczenia z Nim Jego Królestwa.

Dlatego też, drodzy bracia i drogie siostry, podejmijmy mądrą decyzję. Poczytajmy sobie wszystkie inne rzeczy za odpadki i śmieci, abyśmy tylko mogli otrzymać perłę Królestwa. Pamiętacie, co Jezus powiedział, że jeśli tylko raz spojrzycie na tę perłę, pójdziecie, sprzedacie wszystko, co posiadacie, aby tylko ją nabyć. Nie da się uczynić zbyt wiele, by posiąść ową perłę – nagrodę wysokiego powołania w Chrystusie.

Doskonała ufność

O błogosławiony pokoju doskonałej ufności,
Mój miłujący Boże, w Tobie.
Niechwiejąca się wiaro, która nigdy nie wątpisz
Ty wybrałeś to, co najlepsze dla mnie.

Najlepsze, pomimo, że zawiodą moje plany,
Najlepsze, choć droga wyda się wyboista
Najlepsze, choć ziemskie zapasy będą się kurczyć
W Tobie mam wszystkiego pod dostatkiem.

Najlepsze, choć może zdrowie i siły przeminą.
Choć przyjdą dni słabości,
Odcięcia od większości tego, co mają inni.
Twoja, nie moja wola, Panie, niech się dzieje.

Nawet jeśli przyjdą rozczarowania,
One też są dla mnie najlepsze,
By mnie odstawić od hałaśliwego świata
I doprowadzić mnie bliżej do Ciebie.

O błogosławiony pokój doskonałej ufności,
Który odwraca uwagę od wszystkiego,
Który dostrzega Twą rękę we wszystkim,
W wielkich i małych sprawach.

Który słyszy Twój głos – głos Ojca,
Kierujący ku najlepszemu.
O błogosławiony pokoju, doskonała ufności,
Serce z Tobą odpoczywa.

Kazanie ze sprawozdań konwencyjnych
Convention Reports Sermons, str. 359

Poprzednia strona Następna strona